środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 9. Gorzej ci?!

~Jace~

Podążyliśmy za Magnusem i stłoczyliśmy się w dużym, jasnym przedpokoju. Gospodarz wskazał nam wieszak, zdjęliśmy kurtki. Magnus ruszył dalej w głąb mieszkania. Wszyscy byliśmy tu pierwszy raz. No może z wyjątkiem Aleca. Salon był ogromny i całkowicie pozbawiony mebli. Część pomieszczenia była odgrodzona parawanami. W głębi znajdował się długi bar przy, którym siedziało kilka fearie, dwa wilkołaki i wampir.

- Magnusie co znajduje się za tymi parawanami? - zapytałem gospodarza.
- Coś w rodzaju sypialni. Oczywiście dźwiękoszczelnych - uśmiechnął się.
- Z jakiej okazji to przyjęcie? - zapytała Clary.
- Imienin Prezesa Miau.
- O! A gdzie solenizant?
- Uciekł - odparł z powagą Bane.
- Bawimy się czy będziecie tak stali i gadali?! - zapytał zniecierpliwiony Will.
- Idziemy - mruknąłem.
- Miłej zabawy! - krzyknął za nami Magnus.

Złapałem Clary za rękę i pociągnąłem w stronę parkietu. Wcisnęliśmy się między innych tańczących. Objąłem Clary w talii, ona objęła moją szyję, a głowę oparła o mój obojczyk i delikatnie kołysaliśmy się mimo, że muzyka była szybka. Przyciągnąłem ją bliżej siebie.

~Isabelle~

Stałam przy barze pijąc kolejnego drinka. Trzeciego? Czwartego? Dziesiątego? Nie wiem. Wszyscy pozostali już się bawili. Westchnęłam ciężko.

- Może postawić ci drinka? - usłyszałam głos.

Obejrzałam się. Z mojej lewej strony stał mężczyzna. Wysoki, umięśniony z czarnymi oczyma. Jego włosy przypominały barwą czarny atrament.

- Nie dzięki - odpowiedziałam grzecznie. - Dlaczego taka ładna dziewczyna jest sama?
- Tak wyszło.

Szatyn rozejrzał się po sali. Zauważyłam w pewnej chwili, że jego oczy rozbłysły.

- Znasz ich? - zapytał.

Powiodłam spojrzeniem we wskazanym kierunku. Uświadomiłam sobie, że on wskazuje na Clary i Jace`a.

- Tak. To moi przyjaciele.
- Ta Ruda jest niezła. Dasz jej numer?
- Ona chodzi z tym blondynem, z którym tańczy.
- Wystarczy, że mnie zobaczy i już o nim zapomni.
- Wątpię. Znają się od trzech tygodni, a uczucie, które ich łączy jest bardzo silne. Nie znam pary, która kochała by się w sobie równie mocno.

Dlaczego ja mu do cholery to mówię?!

- Może dam radę.
- Nie radzę. Jace jest najlepszym Nocnym Łowcą w Nowym Jorku. Potrafiłby cię zabić wykałaczką i gumką recepturką.

Moje słowa chyba zniechęciły natrętnego adoratora, bo z niechęcią powlekł się w stronę fearie stojącej z boku. Wróciłam do sączenia mojego napoju.

~Clary~

Tańczyliśmy już chyba dwie godziny. Zaczynały mnie już boleć nogi od tych cholernych butów.

- Jace! Chodźmy się napić! - krzyczałam próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
- Okej!

Zaczęliśmy przeciskać się przez tłum. Zauważyłam, że obok Isabelle są dwa wolne miejsca przy barze. Pokazałam Jace`owi gdzie ma iść. Zajęliśmy miejsca. Dopiero zauważyłam, że głową Isabelle spoczywa na blacie. Spała jak zabita. Raczej jak upita. Nie mogłam się nie roześmiać. Och Izzy!
 Do baru podszedł Jem. Spojrzał pytającym wzrokiem na Iz i uśmiechnął się.

- Widziałem, że nie bardzo przejmujecie się typem muzyki, do której tańczycie - zwrócił się do nas Jem.
- Co masz na myśli? - zapytał Jace.
- Leci głośna, szybka, taneczna muzyka aż się człowiek rwie żeby poskakać, a wy powoli kołyszecie się. To nie jest normalne. Ta miłość przewróciła wam w głowie.

Pokazałam mu język i uśmiechnęłam się do mojego Jace`a. Przysunął mnie delikatnie do siebie i pocałował. Jem udawał, że wymiotuje. Roześmialiśmy się, a nasz przyjaciel poszedł sobie wyraźnie zdegustowany naszym towarzystwem.

- Odstraszamy od siebie naszych przyjaciół.
- Ty mi wystarczysz - odrzekł Jace.

Ruszyliśmy z powrotem na parkiet. Nagle tuż pod nami podłoga załamała się. Nie runęliśmy w dół tylko dlatego, że Jace zdążył nas odepchnąć. Szybko podnieśliśmy się z podłogi. Z wielkiej dziury wyłonił się demon. Wyglądem przypominał trochę psa. Ale tylko trochę. Miał dwie głowy, brzuch pokrywały mu rzędy przyssawek, a jego łapy były długie i zakończone wielkimi kolcami. Rozglądał się po sali.

- Gdzie dziewczyna? Pan chce dziewczynę. Oddajcie ją, a nic wam się nie stanie - syczał.

Jaką dziewczynę?! Jaki pan?! O co tu do cholery chodzi?

- O jaką dziewczynę ci chodzi? - zapytał Magnus.
- Pan chce dziewczynę. Cała rodzina będzie w komplecie.
- Jaki pan? Na czyj rozkaz tu jesteś?
- Oddajcie dziewczynę - mówił wciąż rozglądając się po sali. - Pan nic wam nie zrobi.
- Na czyj rozkaz tu jesteś? - powtórzył Magnus głośniej.
- Wysłał mnie największy z Nocnych Łowców... - wstrzymałam oddech. - Wysłał mnie Valentine Morgenstern. Przyszedłem po jego córkę. Przyszedłem po Clarissę.

Byłam przekonana, że wszyscy patrzą na mnie. Zamarłam. Ale mój ojciec nie żyje. Został ZAMORDOWANY. To niemożliwe...

- Przekaż panu Valentine`owi, że nie dostanie Clarissy - usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Jace.
- Dajcie ją, a nikomu nic się nie stanie - wysyczał demon.
- Nigdy!
- Oddajcie mu ją! - krzyknął ktoś z tłumu.

Nie mogłam się ruszyć. Poczułam jak ktoś wysuwa mi coś zimnego i twardego w dłoń. Sztylet. Spojrzałam na Jace`a. Kiwnął prawie niezauważalnie głową. Ruszyłam w stronę demona.

- Dobrze. Jeśli przysięgniesz, że nikomu nie zrobisz krzywdy - mówiłam wciąż zaciskając za plecami sztylet.
- Przysięgam.
- Przysięgnij na Lucyfera!
- Przysięgam na Lucyfera, że jeśli że mną pójdziesz nikomu nic się nie stanie. - Clary nie!!! - krzyczała Isabelle próbując wyrwać się Jemowi, który ją przytrzymywał.

Podeszłam do demona. Cuchnęło od niego. Powstrzymywałam odruch wymiotny. Stanęłam naprzeciwko niego. Wykrzywił usta.

- Wyglądasz jak Jocelyn. Twój ojciec chce cię poznać.
- Taak? - zapytałam. - To przekaż mu, że jeszcze poczeka! - krzyknęłam i wbiłam sztylet w miejsce gdzie powinno znajdować się serce.

Demon opadł na podłogę. Jego ciało zaczęło dygotać. Potwór trząsł się w konwulsjach, a jego ciało zaczęło się kurczyć i zapadać w sobie. Po chwili całkowicie zniknął. Opadłam na kolana. W miejscu gdzie przed chwilą stał została kupka popiołu. Zauważyłam, że wystaje z niej coś białego. Delikatnie rozgarnęłam popiół i zobaczyłam karteczkę. Drżącymi dłońmi podniosłam ją i starałam się odczytać napis. Pajęczym pismem było tam napisane:

" To jeszcze nie koniec moja córko."
                       

~Jace~

Clary opadła na kolana. Podbiegłem do niej i mocno przytuliłem. W dłoni trzymała jakąś karteczkę. Wtuliłem twarz w jej włosy. Delikatnie wziąłem od niej kartkę. Po przeczytaniu tych słów zamarłem. Poczułem jak Clary drży. Uświadomiłem sobie, że ona płacze.

- Ciii... - szeptałem trzymając ją w ramionach. - Nie pozwolę cię skrzywdzić. Będę cię chronił nawet ceną własnego życia.

                            ****

Siedzieliśmy wszyscy w salonie Instytutu. Prawie wszyscy. Nie było z nami Clary. Jak tylko przekroczyliśmy próg Instytutu opuściła nas tłumacząc, że jest zmęczona i idzie spać. Nie wierzyłem w to. Spojrzałem na innych. Alec patrzył w ogień płonący w kominku, Jem przytulał wciąż wstrząśniętą Izzy, Will patrzył przed siebie, a James i Sally nachylali się do siebie szepcząc.

- Musimy coś zrobić - przerwał ciszę Alec.
- Tylko co? - zapytałem.
- Nie wiem. Nie możemy pozwolić żeby Clary się coś stało.
- Może teraz będziemy jej pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę? - zapytała zirytowana Sally.
- Oh, zamknij się Sally! - powiedział Will. - Tylko co możemy zrobić? Clary nie będzie chciała żebyśmy jej pilnowali.
- Będzie udawać, że da radę sama - wtrąciłem. - Ja idę do niej. Nie może być teraz sama - powiedziałam i podniosłem się z fotela, na którym siedziałem.

W kilku susach pokonałem odległość do pokoju mojej ukochanej. Delikatnie zapukałem. Nic. Cisza. Otworzyłem drzwi. Nie ma jej tu. Gdzie ona może być? Myśl Herondale, myśl. Wiem! Oranżeria. Tam na pewno jest.
Miałem rację. Była tam. Siedziała skulona na ławce. Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem. Złapałem jej dłoń i lekko ścisnąłem swoją. Jej dłoń była lodowata. Przytuliłem ją do siebie mocno, pocierając dłońmi jej ramiona, aby ją rozgrzać.

- Oszalałaś?! Jesteś cała lodowata.
- Powinnam była pójść z tym demonem - szepnęła ledwo słyszalnie.
- Co ty mówisz?!
- Wtedy byli byście wszyscy bezpieczni. Wiem, że ojciec wróci po mnie. Może to zrobić w każdej chwili. Ja nie chcę was narażać.
- Kotku nikogo nie narażasz. Pamiętaj, że jesteśmy stworzeni do walki z demonami, to nasze przeznaczenie - zabijać - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło. - A teraz chodź idziemy coś zjeść.
- Nie je...
- Nie ma żadnego "nie jestem głodna". Idziemy! - powiedziałem, a Clary mruknęła coś pod nosem. - Też cię kocham - odpowiedziałem i pocałowałem ją w policzek. - A teraz goń mnie!

Rzuciłem się do ucieczki. Zanim zniknąłem na zakręcie usłyszałem jeszcze jej anielski śmiech. W biegu pokonałem pierwsze schody. Odwróciłem się. Clary nie było widać. Postanowiłem sobie odpuścić i resztę trasy pokonałem spokojnym krokiem. Dotarłem pod jadalnię, ale tam już stała... Clary? Jak ona tu? Skąd? Przecież ona nie biegła. Spojrzałem na nią, a ona uśmiechnęła się triumfalnie.

- Zaskoczony? - zapytała.
- Nie rozumiem jak ty się tu znalazłaś. Nie biegłaś za mną.
- Nie biegłam.
- Więc?
- Więc otworzyłam portal.
- Portal? Jak? - zapytałem zaskoczony.
- No dzięki runie. Patrz.

Powiedziała i wyjęła z wewnętrznej kieszeni stelę. Narysowała na ścianie runę. Najpierw pojawiło się małe światło, które wciąż się powiększało. Po chwili było wielkości drzwi. Clary uśmiechnęła się.

- Wow - wydukałem.
- Wiem. Idziemy? - wskazała na drzwi.
- Idziemy - powiedziałem i otworzyłem drzwi od jadalni przepuszczając ją przodem.


~Clary~

Jace przepuścił mnie w drzwiach. Zajęliśmy nasze miejsca przy stole. Isabelle uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam jej uśmiech. Nałożyłam sobie na talerz sałatkę i wzięłam się do jedzenia. Przy stole panowała cisza. Przerwał ją dopiero Hodge.

- Może opowiecie mi dokładniej co się wydarzyło? - zapytał.

Westchnęłam i opowiedziałam mu dokładnie o wydarzeniach z poprzedniego wieczoru i o podejrzeniach mojej mamy co do mojej i Jace`a krwi.

- Nie wiedziałem, że sprawa jest tak poważna. Myślę Clary, że nie powinnaś sama nigdzie wychodzić - rzekł profesor poważnym tonem. - Jeśli chciałabyś gdzieś się udać poproś kogoś żeby ci towarzyszył.
- Dobrze panie profesorze - odpowiedziałam.

Czyli już nigdzie nie wyjdę sama? Super. Reszta kolacji upłynęła w milczeniu.

                         ****

Siedziałam na kanapie w salonie z Jace`em. Znaczy to on siedział, a ja leżałam z głową opartą o jego ramię. Blondyn głaskał moje włosy. Spojrzałam na kanapę, którą zajmowali Isabelle z Jemem. Rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Szturchnęłam Jace`a i wskazałam głową na zakochaną parę. Mój Anioł uśmiechnął się przebiegle. Podniósł się gwałtownie starząsając moją głowę ze swoich ramion.

- Ej! - krzyknęłam.
- Przepraszam.

Jace usiadł na oparciu kanapy, na której siedzieli Jem z Izzy. Zsunął się i wepchnął na miejsce Jema. Brunet poleciał na Isabelle.

- Przepraszam - powiedział pośpiesznie i usiadł prosto. - Gorzej ci?! - krzyknął do wyraźnie zadowolonego Jace`a.
- A czy jemu kiedykolwiek było lepiej? - wtrąciłam.

Wszyscy z wyjątkiem Jace`a roześmiali się. Blondyn zrobił urażoną minę. Podniosłam się, usiadłam mu na kolana i pocałowałam go.

- Oj nie obrażaj się!
- Uraziłaś mnie.
- Przepraszam.
- Wybaczam.
- Jesteście niemożliwi! Chodź Iz idziemy stąd! - krzyknął Jem.

Opuścili salon trzymając się za ręce. Ja i Jace wybuchnęliśmy śmiechem.




Mam nadzieję, że rozdział się podoba. :)))
Piszcie co wam się podoba, a co byści zmienili w moim opowiadaniu.
KOMENTUJCIE!!!!



7 komentarzy:

  1. Haha końcówka MEGA, tak jak i całe opowiadanie <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetni rozdział. Hahah 'gorzej ci' hahaha . czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest świetny..
    Już Czekam na Nexta.
    Ciekawa jestem co planuje Valentine.
    Ahh. Nie trzymaj mnie w takiej niepewności i pisz szybko... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!! Czekam na nexta ♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rdz
    tylko szkoda, że tak rzadko dodajesz... z niecierpliwością czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za bardzo miłe słowa ❤❤❤
    Przepraszam, że tak rzadko dodaję niwe rozdziały... Po prostu w szkole mam taki zap*erdol, że masakra... (Przepraszam za wyrażenie, ale nie da się tego inaczej nazwać c: )
    W domu jestem 16-17, później lekcje i jeszcze doszły zaległości. Ten miesiąc będzie bardzo intesywny jeśli chodzi o naukęi szkołe. W następnym znów konkursy... Ehh...
    W czerwcu i na wakacjach rozdziały się będą pojawiać częściej. Może nawet codziennie.
    Przepraszam jeszcze raz z całego serca. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
    Pozdrawiam gorąco!!!

    OdpowiedzUsuń