poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 4. Niezupełnie o to mi chodziło, ale dobrze wiedzieć.

~Isabelle~

Kończyliśmy jeść śniadanie. Dokładnie obrzuciłam wzrokiem cały stół. Brakowało mi kogoś.

- Jem?- powiedziałam do bliżniaka siedzącego naprzeciwko mnie.- Widziałeś Jace`a albo Clary?
- Clary nie widziałem od czasu lekcji, a Jace`a widziałem wieczorem. A tak na marginesie nie jestem Jem.
- Wybacz- powiedziałam zawstydzona.
- Żartowałem. Jestem Jem- powiedział wyraźnie dumny z siebie.

Już sięgałam po solniczkę żeby w niego rzucić. Stwierdziłam jednak, że zrobię to później. Teraz poszukam Clary. No i Jace`a. Wstałam od stołu. Co najpierw powinnam sprawdzić? Wiem! Pokój Clary. Ruszyłam w stronę pokoju przyjaciółki. Otworzyłam drzwi. Widok, który tam zastałam wprawił mnie w niemałe zdumienie. Clary spała przytulona do... Jace`a. Ale jak? Przecież kilka dni temu skakali sobie do gardeł. I zapewne gdyby nie ja to zabili się. Znaczy raczej Clary Jace`a, bo on raczej nie uderzyłby dziewczyny.

- I co znalazłaś ją?- zapytał Will lub Jem, który szedł w moją stronę.
- No- wydusiłam tylko.
- Co tak stoisz?
- Sam zobacz- powiedziałam i pokazałam mu ręką żeby zajrzał do pokoju.

Wzruszył ramionami. Wszedł do pokoju. Widok Clary i Jace`a nie wprawił go w osłupienie. Wręcz przeciwnie. Stał na środku pokoju i uśmiechał się.

- Wiedziałem, że to się tak skończy- powiedział.- Zróbmy im zdjęcia- powiedział i wyjął swój telefon.

Wyjęłam swój telefon i zaczełam robić zdjęcia zakochanym. Po zrobieniu kilku spojrzałam na Jema. On też skończył. Pokazał głową drzwi. Wycofaliśmy się bezgłośnie. Już mieliśmy wychodzić, gdy trafiły w nas poduszki. Obejrzeliśmy się. Clary i Jace już nie spali. Siedzieli na łóżku i trzymali w rękach następne poduszki z zamiarem rzucenia w nas. W ich oczach czaiło się rozbawienie.

- Yyy... To był pomysł Jema lub Willa- powiedziałam szybko i pokazałam palcem chłopaka.
- Jema. I tak to mój pomysł. A teraz te zdjęcia wydrukuję i powieszę wszędzie. A swoją drogą Jace śpisz z otwartą buzią- powiedział i wybiegł z pokoju.
- Wcale nie- obruszył się Jace i wybiegł za Jemem.
- Faceci- westchnęłam.

Clary nic nie powiedziała tylko opadła z zadowoloną miną na poduszki.

~Clary~

Zadowolona opadłam na poduszki. Chciałam jeszcze poleżeć jednak Iz miała chyba inne plany. Patrzyła na mnie wyczekująco.

- Jejku Iz przestań się tak na mnie gapić. O co ci chodzi?- nie wytrzymałam w końcu.
- Jeszcze się pytasz? Kilka dni temu skakałaś Jace`owi do gardła, a teraz jak gdyby nigdy nic śpicie razem. Clary czy wy...
- Nie. Nie spaliśmy ze sobą- przerwałam jej.
- Niezupełnie o to mi chodziło, ale dobrze wiedzieć. Chodziło mi o to czy wy chodzicie ze sobą?
- Oh..- powiedziałam zawstydzona. - Chyba tak. Znaczy tak.
- Okej. Więc czemu nie przyszliście na kolację? Mieliście inne zajęcia?- uniosła brwi.
- A ty tylko o jednym. Czy każda dziewczyna z chłopakiem pierwsze co powinni zrobić to iść do łóżka?- powiedziałam zdenerwowana, a Isabelle wzruszyła ramionami. - Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie to pierwotnie mieliśmy zamiar iść na kolację, ale spotkaliśmy...
- Sally- dokończyła za mnie.
- Skąd wiedziałaś?
- Proszę cię kto inny mógł wam zepsuć nastrój niż dziewczyna, która ewidentnie leci na twojego CHŁOPAKA- powiedziała podkreślając ostatnie słowo.
- No nie wiem. Teraz Iz ja zadam ci pytanie. Co cię łączy z Jemem?
- Mnie z Jemem?- wybuchnęła śmiechem. - Co mnie niby z nim ma łączyć?
- Widzę jak na siebie patrzycie. Nie jestem głupia Iz.
- Przestań Clary przecież ja mam chłopaka. Lepiej się ubierz, bo za pół godziny mamy trening.
- Isabelle nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć?- krzyknęłam wyskakując z łóżka.
- Nie pytałaś. Poza tym to nie moja wina, że śpisz do południa.

Rzuciłam się w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej luźne czarne leginsy i czarny T-shirt. Pobiegłam do łazienki i szybko wzięłam prysznic. Ubrałam się i rozczesałam włosy i upięłam je w kucyka. Wyszłam z łazienki. Zegar na ścianie wskazywał 9:55. Mam jeszcze pięć minut. Założyłam czarne trampki i schowałam do nich stelę. Wetknęłam jeszcze kilka sztyletów za pasek spodni. Pobiegłam w stronę Sali Treningowej. Hodge nienawidził spóźniania się. Na lekcji panowała zasada: Ile minut spóźnienia tyle dodatkowych kółek na rozgrzewkę. Nie miałam ochoty na bieganie więcej niż potrzeba. Weszłam do Sali. Hodge`a jeszcze nie było. Odetchnęłam z ulgą. Zauważyłam, że w kącie stoi Jace i patrzy na mnie wyczekująco. Ruszyłam w jego stronę. Nagle drogę ktoś zastąpił mi drogę, a raczej ktosia.

- Sally. Coż za miłe spotkanie- powiedziałam sarkastycznie.
- Zależy dla kogo.
- Mów o co ci chodzi.
- Raczej o kogo. Chodzi mi o Jace`a. Odczep się od niego, bo pożałujesz.
- Tak? A co mi zrobisz?
- Chyba nie chcesz wiedzieć- powiedziała z krzywym uśmieszkiem.
- Jeśli Jace powie mi żebym dała mu spokój to zrobię to. Kocham go i zrobię wszystko żeby był szczęśliwy- powiedziałam pewnym tonem. - Nie licz jednak, że twoje słowa cokolwiek zmienią. Jace kocha mnie, a ja jego.
- On cię nie kocha. Nie możesz dać mu szczęścia.
- Nic nie możesz wiedzieć o nim- powiedziałam przez zęby.
- Wiem więcej niż ci się wydaje. Znudzi się zaraz tobą i wróci do mnie!- powiedziała głośno, a kilka osób spojrzała na nas.
- Daj nam spokój, proszę- powiedziałam błagalnym tonem.
- Musisz uczciwie zawalczyć o Jace`a- powiedziała.

Spojrzałam na mojego chłopaka. Patrzył na mnie. Kocham go i zrobię wszystko żebyśmy mieli spokój. A co jeśli Sally ma rację? Jace mnie nie kocha? Nie. Powiedział, że mnie kocha, a ja jego. Nie kłamałby w takiej sytuacji.

- Dobra niech ci będzie. O co ci dokładnie chodzi?- warknęłam.
- Dziś o północy w tej sali. Jeśli wygrasz to dam wam spokój. Jeśli nie to ty zostawisz Jace`a. Umowa stoi?- wyciągnęła dłoń w moją stronę.

Zawachałam się. Sally jest ode mnie wyższa o głowę. Zapewne silniejsza, ale jeśli dzięki temu da nam spokój to zaryzykuję.

- Stoi- szybko uściskałam jej dłoń.

Odeszłam od niej i podeszłam do Jace`a. Pocałował mnie w policzek i przytulił. Złapałam go za rękę.

- Kocham cię- powiedziałam.
- Ja ciebie też- odpowiedział.

Staliśmy tak chwilę. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Mierzyły nas od stóp do głów. Jedynymi osobami, które nie wyglądały na zdziwione byli Izzy i Jem. Do sali wbiegł zdyszany Hodge.

- Przepraszam za spóżnienie- powiedział.- Zaczynamy. Osiem kółek na rozgrzewkę!

Westchnęłam. Puściłam rękę Jace`a i zaczęliśmy bieg.



Rozdział krótki. Następny nie pojawi się raczej w tym tygodniu, bo wyjeżdżam i może być kiepsko z internetem. :(
Postram się to wam wynagrodzić następnym rozdziałem :))))
Przepraszam za błędy.
Pozdrawiam!!!


6 komentarzy:

  1. Rozdział boski, ale szkoda, że wyjeżdżasz :((( Będę tęsknić i czekać na NEXTA !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno rozdział świetny!!! Nie mam pojęcia jak przeżyję do następnego. ♥♥♥
    Błagam dodaj go jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, proszę, nie zostawiaj nas:((((Rozdział- jak zwykle- GENIALNY, z niecierpliwością czekam na nexta :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog jest cudowny <3333 Z radością informuję, że zostałaś nominowana do Liebster Blog Award !
    Więcej: http://daryaniolanefilim.blogspot.fi/2015/03/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Twojego Bloga! Jesteś nominowana do LIEBSTER BLOG AWARD!
    więcej: http://daryaniolacityofangels.blogspot.com/2015/03/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam cię i twojego bloga dlatego nominuję cię do Liebster Blog Award!!! Więcej tutaj:
    http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.de/2015/03/liebster-blog-award.html

    Ps. Błagam dawaj mi tu szybko NEXT bo nie wytrzymam. Dziewczyno ja przez ciebie już wariuję!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń