Przez kolejne kilka dni nic się szczególnego nie wydarzyło. Zauważyłem jednak niepokojącą rzecz. Mianowicie Clary zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Prawie w ogóle nic nie jadła i nie spała. Martwiłem się o nią. Jutro miał się odbyć ślub jej mamy, a nie widziałem Clary od samego rana.
Poszedłem w stronę jej pokoju. Po drodze wpadł na mnie Jake. Mały odbił się ode mnie. Przez chwilę miałem wrażenie, że się przewróci, ale stał pewnym krokiem. Uśmiechnął się do mnie.
- Ace!
- Gdzie tak biegniesz Mały? - zapytałem, mierzwiąc mu włosy.
- Zizi ce mi dać uchy!
- Co?
- Zizi ona...
- Jake! - przerwał mu wrzask Isabelle. Chyba zaczynam rozumieć.
- Uciekasz przed Izzy?
- Tak.
Z głębi korytarza dobiegł nas odgłos butów na obcasie stukających o drewnianą podłogę. Chłopczyk spojrzał na mnie błagalnie.
- Chodź, schowaj się tu - powiedziałem i pomogłem mu się schować w wielkiej szafie stojącej na korytarzu.
Ledwie się odwróciłem, a zobaczyłem nad sobą Iz. Była ewidentnie wściekła. W ręku trzymała jakieś małe ubrania. Aaaa... To już wiem co chciał powiedzieć mi Jake. Biedny chłopczyk.
- Herondale! - wydarła się.
- Tak, tak to ja.
- Widziałeś Jake'a?
- Niee.
- Powiedz prawdę.
- Nie wiem co mu zrobiłaś, ale widząc ubrania trzymane w ręce, to wnioskuję, że próbowałaś go ubrać. Wcale mu się nie dziwię, że zwiał.
- Wiem, że masz z tym coś wspólnego. Jeśli dowiem się, że tak to wylądujesz w mojej zupie.
- Nie! - krzyknąłem. - Jeśli mam zginąć to chcę zostać podany z jakąś jadalną potrawą.
Zauważyłem, że Isabelle rozgląda się za czymś, czym mogłaby we mnie rzucić. Już miała sięgać po coś, gdy w szafie rozległ się dźwięk jakby coś ciężkiego się przewróciło. Usta Isabelle wykrzywiły się w złowieszczym uśmiechu. Przełknąłem głośno ślinę. Szatynka cicho podeszła do szafy i otworzyła drzwi. Ze środka wypadł, nie kto inny jak Jake.
- Ups... - powiedział.
- Yyy... To ja już pójdę - powiedziałem szybko i oddaliłem się. Zdążyłem jeszcze usłyszeć jak Izzy woła :
- I tak oberwiesz Jace!
Chwilę później już stałem pod drzwiami rudowłosej. Delikatnie zapukałem i wszedłem do środka, nie czekając na "proszę". Clary siedziała po turecku na łóżku. Nawet na mnie nie spojrzała. Podszedłem do niej i usiadłem obok niej na łóżku. Oparła głowę o moje ramię.
- Co jest? - zapytałem, łapiąc jej rękę i delikatnie całując.
- Nic.
- Mów co się dzieję.
- A nie weźmiesz mnie za histeryczkę? - zapytała patrząc na mnie swoimi szmaragdowymi oczyma.
- Nigdy - szepnąłem i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Po prostu mam wrażenie, że ojciec gdzieś jest, tylko czeka na odpowiednią okazję by uderzyć.
- Nawet jeśli, to nigdy więcej cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to.
Clary spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczyma. Lśniły od łez. Jedna z nich powoli spłynęła po jej policzku. Otarłem ją kciukiem, delikatnie całując ją w usta.
- Dziękuję, że jesteś - powiedziała cicho.
- Przy tobie? Zawszę będę.
Rudowłosa obdarzyła mnie lekkim uśmiechem.
- W końcu się uśmiechasz - trąciłem ją lekko nosem.
- Pokazać ci prezent dla mamy i Luke'a?
- Pewnie.
Podniosła się z łóżka i wyciągnęła z szafy duże, prostokątne pudełko. Wyciągnęła z niego obraz. Ale nie byle jaki. Obraz przedstawiał Jocelyn i Luka'a uśmiechniętych od ucha do ucha i patrzących sobie w oczy.
- Piękny - powiedziałem.
Podszedłem do niej i delikatnie wyjąłem jej obraz z ręki, odkładając go na podłogę. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem w pasie. Powoli szedłem w stronę łóżka, ciągnąc za sobą mój Skarb. Odwróciłem nas tak, że to Clary stała tyłem do łóżka. Delikatnie popchnąłem ją na miękki materac. Krzyknęła cicho, kiedy upadała. Położyłem się obok niej. Nasze czoła stykały się, a nasze dłonie były splecione.
- Jesteś nieznośny - powiedziała, całując mnie.
- Ale cały twój.
Clary roześmiała się. Pochyliłem się, aby ją pocałować, ale ona uchyliła się i podniosła z łóżka. Chwyciła poduszkę. Wtedy dostrzegłem to co było pod poduszką.
~Clary~
Chwyciłam poduszkę. Wtedy zobaczyłam, że Jace patrzy się na to, co było pod nią. Cholera...
Wyciągnęłam szybko rękę, żeby to zabrać, ale blondyn był szybszy.
- Clary co to jest? - pytał, przewracając kolejne strony książki.
- Książka.
- Tyle to ja wiem. Skąd ją masz? Nie przypominam sobie, żeby była w naszej bibliotece.
- Była - Jace spojrzał na mnie zaskoczony. - Tylko schowana - wyjaśniłam.
- Gdzie?
- W biurku Hodge'a.
- Przecież go nie da się otworzyć.
Uśmiechnęłam się.
- Clary...
- Mi się udało.
- Ja z tobą zwariuję - powiedział, łapiąc się za głowę. - Po co ci ona?
- Szukałam czegoś co pomogło by mi dowiedzieć się, czy jest możliwość uniknięcia "Boskiej Kary".
- I po to ci książka o nieśmiertelności?
- Nie znalazłam nic oprócz tego. Uznałam, że może być w tym coś co mi pomoże.
- Sądzisz, że twój ojciec jest nieśmiertelny?
- Nie wiem - opadłam na łózko obok Jace'a.
- Dlaczego mi nie ufasz? - powiedział nagle Jace.
- Ufam.
- To dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Po prostu bałam się, że uznasz mnie za wariatkę.
- Nigdy - powtórzył. - Ale nie bądź taką pieprzoną masochistką Clary. Nie możesz wszystkiego w sobie tłumić. W końcu naprawdę zwariujesz.
- Przepraszam.
- Przestań - rzucił książkę na łóżko. - A teraz chodź coś zjedz - powiedział, pomagając mi podnieść się z łóżka.
- Możesz nikomu o tym nie mówić - zapytałam, gdy szliśmy korytarzem.
- Dobrze - pocałował mnie w czubek głowy.
Weszliśmy do jadalni w momencie, kiedy wszyscy zaczęli jeść. Usiedliśmy obok siebie. Z mojej drugiej strony siedziała Isabelle.
- Jace jak udało ci cię ją ściągnąć na dół? - zapytała.
- Mam swoje sposoby - uśmiechnął się łobuzersko i złapał mnie za rękę.
Już miałam sięgać po sałatkę, gdy w jadalni rozległ się huk. Z sufitu powoli spadał zwitek papieru. Chwyciłam go i drżącymi dłońmi rozwinęłam.
Koniec jest zawsze początkiem czegoś innego.
V.M.
V. M. Valentine Morgenstern.
Wiadomość napisana była złotym atramentem. Delikatnie dotknęłam go. Na moim palcu został złoty ślad. To nie atrament. Tylko krew Anioła.
Spojrzałam z przerażeniem na moich przyjaciół.
Kochani oto kolejny rozdział!
Przepraszam, że jest nudy, do bani i KRÓTKI, ale ostatnio nie mam na nic czasu. Mam nadzieję, że to się zmieni.
Dziękuję za 10 000 tys. wyświetleń! <3
Wiem, że prawie pod każdym postem Wam dziękuję, ale to takie cholernie wzruszające, że czytacie.
Następny rozdział może pojawi się pod koniec następnego tygodnia.
Pozdrawiam!!!
PS. Komentujcie!
PS2. Przypominam o Ask'u , na którym możecie zadawać mi pytania odnośnie bloga i nie tylko.------------> LINK
JA CI DAM "NUDNY"!!!!! Rozdział ZAJ**ISTY <3<3 Uśmiałam się jak nie wiem na początku, kiedy Izzy chciała ubrać Jake'a XDXDXD Współczuje Clary, dobrze, że Jace jest przy niej :) A ten koniec... WOW! Ten liścik jak wisienka na torcie :))))
OdpowiedzUsuńWow. Brakuje mi słów. Czekam na nekst. ♥ Julia
OdpowiedzUsuńJeju cudo
OdpowiedzUsuńRozdzia Niesamowity!!! Po Prostu genialn, a ten lisicki taki niespodziewany i wogóle. Prostu brak słów. Nie Wiem jak możesz myśleć, że jest Nudny?!
OdpowiedzUsuńBłagam dawaj mi tu szybko NEXT!!!
Rozdzia Niesamowity!!! Po Prostu genialn, a ten lisicki taki niespodziewany i wogóle. Prostu brak słów. Nie Wiem jak możesz myśleć, że jest Nudny?!
OdpowiedzUsuńBłagam dawaj mi tu szybko NEXT!!!
Rdz jest mega jak zawsze. Hm... nawet podoba mi się ten Jake, jest słodki ^^
OdpowiedzUsuńDodawaj szybciej rdz, plees !
rozdział genialny <3 czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń