Strony

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 8. Coś ty z nim zrobiła?

~Clary~

Obudziły mnie delikatne promienie wschodzącego słońca. Czułam, że coś ciąży mi na klatce piersiowej. Powoli otworzyłam oczy. Okazało się, że to ręka Jace`a. On sam spał jak zabity. Jego twarz wtulona była w poduszkę. Wyglądał tak słodko i niewinnie jak spał. Uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie wczorajszą noc. Delikatnie zdjełam jego rękę ze mnie. Rozejrzałam się po pokoju. Nie mogłam znaleźć nic mojego. Wzięłam koszulkę Jace`a, która leżała obok łóżka i założyłam. Siegała mi do połowy uda. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Miałam rozczochrane i poplątane włosy. Zauważyłam też na szyi miałam malinkę. Obmyłam twarz zimną wodą, rozczesałam włosy i zaplotłam je w warkocz. Wróciłam do pokoju. Jace już nie spał. Dolną część garderoby miał już na sobie i leżał na łóżku. Jego oczy rozbłysły i pojawiły się w nich iskierki. Uśmiechnął się szeroko, podszedł do mnie i objął w pasie.

- Wyglądasz tak kusząco w mojej koszulce- szepnął mi do ucha.
- Tak?- zapytałam, obejmując jego szyję.
- Tak- powiedział i mnie pocałował.
- Myślę, że powinniśmy się już zbierać. Mamy trening za...- spojrzałam na zegarek- pół godziny.
- Ehh...- westchnął. - To była najlepsza noc w moim życiu.
- Mam nadzieję, że nie ostatnia- szepnęłam.- No idź już.

Zawiedziony, z miną zbitego psa powlókł się do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej czarne dresy, czarny top i czarną bluzę zapinaną pod szyję żeby ukryć malinkę. Gotowa ruszyłam w stronę sali treningowej. Wszyscy z wyjątkiem Jace`a byli już tam. Isabelle pomachała mi i podeszła do mnie.

- Gdzie byliście wczoraj? Tak nagle zniknęliście- zapytała.
- Byliśmy u mojej mamy. Miałam do niej kilka... pytań. Jace zresztą też.
- Aha. Jakich można wiedzieć?
- Później. Po treningu.
- Okej. Jace idzie- powiedziała i odeszła.

Odwróciłam się. Mój Anioł szedł w moją stronę. Uśmiechnęłam się promiennie. Podszedł, ujął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował. Dobiegły nas sarkastyczne aplauzy i oklaski. Odwróciłam się w stronę źródła dźwięku. No tak. Isabelle, Jem, Will, Alec i Olivia. Westchnęłam i odsunęłam się się od Jace.

- Może pójdziemy do naszych irytujących przyjaciół? - zapytałam.
- Cóż innych nie mamy - uśmiechnął się.

Skierowaliśmy się w stronę naszych przyjaciół. Olivia i Isabelle podbiegły do mnie, a Jace poszedł do chłopców. Już otwierałam usta, gdy rozległ się krzyk Hodge`a:

- Przykro mi, ale dzisiejszy trening zostaje odwołany - rozległy się oklaski. - Cóż widzę, że jest wam bardzo smutno z tego powodu - uśmiechnął się. - Jest jeszcze druga sprawa - powiedział. - Clary i Sally! Jest mi bardzo wstyd za wasze zachowanie.

Spuściłam wzrok. Ukradkiem spojrzałam na Sally. W żadnym stopniu nie wyglądała na zawstydzoną czy skruszoną. Głowę trzymała wysoko i patrzyła Hodge`owi prosto w oczy. Ja nie wytrzymałabym tego wzroku. Mimo, że Hodge wygląda na miłego i sympatycznego staruszka to teraz ciskał gromami.

- Zachowałyście się nieodpowiedzialnie. Takie zachowanie jest niedopuszczalne w Instytucie. Zasługujecie na najsurowszą karę, taką też dostaniecie. Przez dwa tygodnie będziecie mi pomagać w różnych obowiązkach. Mam nadzieję, że was to czegoś nauczy. Sądzę, że jednak rany były już karą, prawda Clary? - zwrócił się do mnie.
- Yyy... Tak. Przepraszam - wyjąkałam.
- Sally, a ty masz coś do powiedzenia?
- Nie - powiedziała twardo. - Clary dostała to na co zasłużyła.

Hodge wyglądał na obrobinę zaskoczonego. Podszedł bliżej do Sally.

- Co masz na myśli mówiąc, że Clary ma to na co zasłużyła? Uważasz, że zasłużyła na to, że gdyby nie szybka reakcja, dzisiaj jej by nie było? Uważasz, że zasłużyła na śmierć?
- Tak.

Zauważyłam, że mięśnie Jace`a napięły się. Splotłam nasze palce. Lekko ścisnęłam jego dłoń.

- Rozumiem. Nie żałujesz swojego czynu. Więc ty dostniesz trzy tygodnie szlabanu. Może to cię nauczy skruchy i tego jak cenne jest każde ludzkie życie. Zwłaszcza dla nas Nocnych Łowców - powiedział i opuścił salę.

Staliśmy osłupieni. Dlaczego ona mnie tak nienawidzi? Sally opuściła salę jako następna. Drzwi trzasnęły, a ja zadrżałam. Stałam jak wmurowana i nie byłam w stanie poruszyć żadną częścią ciała. Spojrzałam na innych. Byli równie wstrząśnięci jak ja. Jace spojrzał na mnie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego i wdychałam tak dobrze znany mi zapach.

- Eee... Nie to, że chcemy wam przeszkadzać, ale Will wpadł na pewien pomysł - zaczęła Isabelle.
- Idziemy na imprezę do Magnusa Bane`a - dokończył Will.
- Magnusa Bane`a? - oderwałam się od Jace`a i zapytałam.
- No tak. Znasz go? - zapytał Jem.
- Znam. To on mnie uleczył wczoraj - odpowiedziałam.
- Aha. No to wracając do tej imprezy. Alec załatwił nam wejściówki. Impreza zaczyna się o północy. Idziecie? - zapytał ponownie Will.
- No, a co z jutrzejszymi zajęciami i treningami? Wątpie żeby ktoś był w stanie w nich uczestniczyć - wtrącił Jace.
- Już rozmawialiśmy z Hodge`em. Zgodził się żeby jutrzejszy trening odbył się później. A tak poza tym od kiedy ty jesteś taki święty? Zawsze leciałeś pierwszy na takie imprezy - zauważył Jem. - Coś ty z nim zrobiła? - zwrócił się do mnie.
- Nie wiem - uśmiechnęłam się. - No to w takim razie idziemy z wami - odpowiedziałam.
- Super! - Isabelle klasnęła. - W takim razie przyjdź do mnie Clary o dziesiątej.
- O dziesiątej? - jęknęłam. - Iz po co tak wcześnie?
- Musimy się przygotować. Jeśli spóźnisz się choćby o minutę to nie będę delikatna - powiedziała patrząc na mnie i Jace`a groźnie.

Każdy poszedł w swoją stronę. Czułam się strasznie zmęczona. Pocałowałam Jace`a i poszłam w stronę swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i natychmiast zasnęłam wdychając zapach Jace`a, który pozostał na mojej poduszce.

                            ******

Ktoś dobijał się do moich drzwi. Leniwie otworzyłam oczy i zwlekłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi, a w nich stała Olivia.

- Hej Clary. Jace powiedział mi, że poszłaś spać. Jest już za dziesięć dziesiąta. Wolałam cię obudzić. Wiesz Isabelle rzadko żartuje - uśmiechnęła się.
- Dzięki. Już idę - powiedziałam zamykając za sobą drzwi.

Minutę później pojawiłyśmy się pod drzwiami Izzy. Delikatnie zapukałam. Iz otworzyła nam i wpuściła nas do środka. Widok pokoju Isabelle mnie przeraził. Każdą możliwą przestrzeń zajmowały kosmetyki i ubrania. Mimowolnie jęknęłam. Olivia i Iz roześmiały się. Rzuciłam im mordercze spojrzenie. Isabelle rzuciła w moją stronę kawałek bordowej tkaniny. Była to krótka, bez ramiączek sukienka z rozkloszowanym dołem.

- Isabelle? - zapytałam.
- Hm? - mruknęła Iz.
- Czy to nie jest ta sukienka, którą kupiłyśmy kilka dni przed moim przyjazdem do Instytutu?
- Ta sama. Wzięłam ją z twojego pokoju.
- Byłaś w moim pokoju?
- No tak. Przechodziłam akurat i...
- Dobra nie wysilaj się i tak ci nie wierzę - przerwałam jej.

Poszłam za parawan i się przebrałam. Stanęłam przed dziewczynami.

- Boże Clary wyglądasz cudnie - pisnęły.
- Wy też niczego sobie - powiedziałam zgodnie z prawdą.

Izzy miała na sobie białą suknię z koronkowymi rękawami, a Sally sięgającą do kolana, dziewczęcą sukiekę w kolorze bezchmurnego nieba. Isabelle pokazała mi ręką żebym usiadła na krześle, które stało przed toaletką. Posłusznie wykonałam jej polecenie, zamknęłam oczy. Izzy zaczęła rozczesywać moje włosy - niezbyt delikatnie - i wsuwać w nie spinki. Otworzyłam oczy, gdy poczyłam na twarzy puder. Zakaszlałam i łypnęłam na nią. Roześmiała się.

- No co? Spójrz jak wyglądasz.

Spojrzałam w lustro. Widziałam w jego odbiciu bardzo ładną dziewczynę. To nie mogłam być ja... Isabelle upięła moje włosy w kok, a kilka kosmyków „niechcący” opadło na moją twarz. Iz podkreśliła jeszcze kredką moje oczy.

- Gotowe! - klasnęła w dłonie. - Tam stoją buty - wskazała dłonią.

Powędrowałam wzrokiem w kierunku przez nią wskazanym. W kącie pokoju obok szafy - jednej z wielu - stała para BARDZO wysokich, czarnych szpilek.

- Izzy! Ja się w nich zabiję zanim wyjdziemy z Instytutu - jęknęłam.
- Dasz radę - powiedziała Olivia i poklepała mnie po ramieniu.

Westchnęłam i założyłam to „narzędzie tortur”. Rzuciłam okiem na łóżko Iz. Leżałam na nim krótka, czarna, skórzana kurtka. Wzięłam ją i założyłam. Pomalowałam sobie jeszcze paznokcie na bordowo. No jestem gotowa! Spojrzałam na zegarek. Była już jedenasta w nocy. Aż trzy godziny zajęło nam wyszykowanie się?! Spojrzałam na dziewczyny. One też były gotowe.

- Idziemy? - zapytałam.
- Tak - odpowiedziała Isabelle i wyszliśmy z pokoju.

Czułam się trochę dziwnie w tych butach. Boję się, że się potknę... Wzięłam głęboki oddech. Zeszłyśmy na dół. Czekali tam już Will, Alec, James i Sally. Ta ostatnia obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem. Muszę przyznać, że ona wyglądała olśniewająco. Miała na sobie małą, czarną sukienkę.
Z góry zeszli Jem i Jace... Ach, mój Jace wyglądał olśniewająco... Mimo, że miał na sobie zwykłe czarne spodnie, biały T-shirt i skórzaną kurtkę. Podszedł do mnie objął w pasie, zarzuciłam mu ręce na szyję. W tych butach prawie dorównywałam mu wzrostem.

- Czy to na pewno ty? - zapytał.
- Nie poznajesz?
- Wyglądasz tak jakoś inaczej...
- Aha. Czyli bez tony makijażu już ci się nie podobam? - zapytałam udając smutną i zdjęłam ręce z jego szyi.
- Zawsze mi się podobasz - szepnął i pocałował mnie w usta.
- Idziecie czy zostajecie? - przerwał nam głos Willa.

Wyszliśmy wszyscy z Instytutu. Na czele szli chłopcy. No i Sally. A dokładniej Sally szła obok Jace`a, który szedł z chłopcami na czele. Z tyłu szłyśmy my - ja, Iz i Olivia.

- Izzy mogę zadać ci pytanie? - zwróciłam się do czarnowłosej.
- Wal.
- Co się stało z wami? To znaczy z tobą i James`em.
- Ja... Yyy... Nie wiem. Po prostu nasz związek się skończył. Między nami się wypaliło...
- Och... Izzy tak mi przykro - objęłam przyjaciółkę.
- Nie ma powodu. Tak czasem bywa - uśmiechnęła się.
- To może spróbujesz z Jemem. Przecież widzę jak na siebie patrzycie.
- Właśnie! Nikt nie jest ślepy - wtrąciła Olivia.
- Przestańcie! - powiedziała Izzy rumieniąc się.
- Dziewczyny nie plotkujcie już tak o nas! Wiemy, że jesteśmy cholernie seksowni, ale bez przesady! Jesteśmy już na miejscu! - krzyknął uśmiechnięty Jace, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Nie za wysoko się oceniacie? - zapytała Iz.

Nie odpowiedzieli, bo w tym momencie z budynku wyszedł Magnus.

- Witajcie! Zapraszam - powiedział i zaprosił nas do środka.




Przepraszam, ale jutro nie będzie rozdziału. Przepraszam za błędy.
Komentujcie!
Pozdrawiam!!!!




7 komentarzy:

  1. Natrafiłam na tego bloga niedawno i przeczytałam wszystko.
    Po prostu cudo! Jest genialny.
    Podoba mi się twój pomysł na opowaiadanie.
    Co do rozdziałów nienawidzę Sally!
    Yhhh. Weź zrób z nią coś. Niech wyląduje na niej kubeł posokimdemona, albo co...
    Clary i Jace po prostu miód na moje serce.
    Czekam na kolejny rozdział i na trochę pikanterii na imprezie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku... Dziękuję!! *_*
      Cieszę się, że ktoś czyta moje opowiadanie. :)))
      Co do pikanterii na imprezie to może być różnie...
      Dziękuję za miłe słowa ❤❤❤

      Usuń
  2. Je ciekawa czy ,,coś" się wydarzy na imprezie. Rozdział mi się naprawdę podoba tylko ta Sally ugh. Zabiłabym. Czekam z niecierpliwością na next :D Pozdrawiam i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. niesamowity rozdział... na nexta czekam z niecierpliwością, a jeśli chodzi o Sally- spraw, by jace zobaczył, jak wpada do gnojówki, koszu na śmieci, co cokolwiek!
    Niesamowicie piszesz, z niecierpliwością czekam na nexa pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy next ? nie mogę się doczekać ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej jest tutaj o tobie mowa http://dzika-krew.blogspot.com/2015/04/moje-10-top-blogow.html :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, natrafiłam na opowiadania przypadkiem. Bardzo fajny pomysł, piszesz też dobrze. Zauważyłam kilka literówek i jeden błąd który rzucił mi się w oczy a mianowicie skoro miały się spotkać u Iż przed imprezą o 22 a wychodziły z jej pokoju o 23 to szykowaly się godzinę a nie trzy. Mam nadzieję że się nie gniewasz za zwrócenie uwagi. Pozdrawiam Qng

    OdpowiedzUsuń