Strony

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 12. Jak na kilkadziesiąt tysięcy lat to nieźle się trzyma.


~Clary~


Kiedy byłam już bardzo blisko światła, niewidzialna siła odrzuciła mnie do tyłu. Upadłam boleśnie i syknęłam.
Z jasności wyłonił się mężczyzna. Nie wyglądał jednak zwyczajnie. Był wysoki, jego wzrost wyraźnie przekraczał trzy metry wysokości. Miał na sobie długą, śnieżnobiałą szatę, która iskrzyła się jak śnieg w słońcu. Z jego łopatek wystawały duże, puszyste szkrzydła. Anioł.
Cofnęłam się.

- Nie lękaj się Clarisso - powiedział miękkim głosem. - Nie zrobię ci krzywdy.
- R-Razjel? - wyjąkałam.

Anioł kiwnął głową. Powoli podniosłam się. Nie podeszłam jednak bliżej, nie byłam przekonana, że to Razjel. Dlaczego tak ważny Anioł miałby mi się objawić?

- Chyba nie jesteś przekonana co do tego, że to ja. Tak naprawdę to ci się nie dziwię. Nigdy nie wtrącam się do spraw Nefilim. Dla ciebie robię wyjątek...
- Dlaczego akurat dla mnie?
- Wiesz o tym, że w twojej krwi stężenie anielskiej jest znacznie wyższe niż u innych? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. - Z krwią Jace`a jest podobnie. I to jest pierwszy powód.
- Co ma do tego Jace?
- Łączy was nie tylko uczucie, ale też w pewnym sensie krew.

Wciąż nie bardzo rozumiem, ale nie będę drążyć tematu. Co ma do tego wszystkiego krew?

- A drugi powód? - zapytałam.
- Drugim powodem jest wasza miłość. Jest jak światło, które daje szczęście i nadzieję. Uczucie, które was łączy jest bardzo silne, a nawet najsilniejsze jakie kiedykolwiek znałem, odważnie mogę nawet rzec, że nigdy nie spotkam równie silnego.
Każde z was jest gotowe w każdej chwili oddać za drugie życie. Bardziej wyjątkowe jest jeszcze to, że od waszej miłości zależy wygląd Nieba.
- Nie bardzo rozumiem...
- Jeśli jesteście razem, w Niebie panuje spokój i radość, każdy jest szczęśliwy. Wszyscy w pełni chwały wychwalają Pana i Stwórcę.
Jednak, gdy się od siebie oddalacie lub tak jak w tej sytuacji życie jednego z was wisi na włosku to hierarchia jest zaburzona - wszędzie panuje mrok, a w każdym możliwym miejscu czai się smutek i nieszczęście. Tak się właśnie teraz dzieje od czasu, kiedy twój ojciec rzucił na ciebie czar.
- Dlaczego tak się dzieje?
- Myślę, że to z powodu waszej krwi. Jesteście pierwszymi przypadkami Nefilim ze stężeniem anielskiej przybliżonej do naszej. U nas określa się was mianem Bezskrzydłych Aniołów.
- Dlaczego chce mi pan pomóc?
- Nie chcę, żeby niebo upadło. Lucyfer może wykorzystać tę chwilę i zaatakować Niebo. Jesteśmy osłabieni i demony z łatwością przejęłyby kontrolę, a następnie zaatakowały Ziemię.
- Nawet jeśli wrócę do życia to Valentine nie da mi spokoju.
- W naszym świecie obowiązuje tylko kilka zasad. Najważniejsza mówi: Żaden Nefilim nigdy nie podniesie ręki na swojego brata, czy siostrę. Twój ojciec ją złamał i uwierz mi czeka go surowa kara niebios.

Wciąż mam wątpliwości. W końcu tu nie chodzi o jakiegoś zwykłego Nocnego Łowcę, ale o Valentine`a Morgenstern.

- W jaki sposób mogę się stąd wydostać?
- Gdzie najbardziej chciałabyś się teraz znaleźć?
- Przy Jasie.
- Zamknij oczy - nakazał.

Ostatni raz spojrzałam na Razjela. Chciałam dokładnie zapamiętać jego wygląd.
 Powoli zamknęłam oczy. Poczułam ucisk w klatce piersiowej. Gwałtownie wciągnęłam powietrze.

- Wyobraź sobie, że znajdujesz się w Instytucie, przy Jasie - usłyszałam przytłumiony głos Anioła.
- Dziękuję - szepnęłam.
- Pamiętaj o jednym : pielęgnujcie uczucie. Nie pozwólcie mu zwiędnąć.
Bądź pozdrowiona ty - córko Valentine`a oraz cała twoja rodzina. I pamiętaj, że widzisz mnie ostatni raz.

Mocno skupiłam się. Wyobraziłam siebie przytulającą się do Jace`a, on delikatnie mnie obejmuje i całuje czule w czubek głowy.
Ucisk zwiększył się. Żoładek podszedł mi do gardła. Straciłam grunt pod nogami i runęłam w ciemność.


~Jace~


Obudziły mnie promienie wschodzącego, wiosennego słońca. Leniwie otworzyłem oczy i uniosłem się na łokciach. Spojrzałem na zegar. 6:48. Spałem ponad 12 godzin.
Wstałem i ubrałem szare dresy i czarny T-shirt. Jeszcze umyłem zęby i byłem gotowy. Szybkim krokiem, niemalże biegiem ruszyłem w stronę skrzydła szpitalnego. Gwałtownie szarpnąłem za klamkę, sprawiając, że drzwi otworzyły się z hukiem i uderzyły w ścianę.
Spojrzałem na łóżko, na którym jeszcze wczoraj spoczywała Clary. Z głową opartą o materac spokojnie spała jej matka. Nie obudził jej nawet hałas wywołany przeze mnie. Cicho podszedłem do kobiety i delikatnie szturchnąłem jej ramie.

- Proszę pani... Proszę się obudzić. Zmienię panią.

Poruszyła się. Powoli uniosła głowę i spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem.

- Która godzina? - zapytała, ziewając.
- Dochodzi siódma.
- Ehh...- westchnęła. - Wiedziałam, że jak tylko wstaniesz to przyjdziesz do niej - mówiąc to czule popatrzyła na córkę. - Dziękuję. Za to, że przy niej siedzisz dzień i noc. Wiem, że zawsze będziesz dla niej oparciem. Cieszę się, że to właśnie ciebie wybrała. Na początku byłam trochę sceptycznie do ciebie nastawiona. Myliłam się. I to bardzo. Jesteś najodważniejszym i najbardziej opiekuńczym chłopcem na świecie.
- Kocham Clary najmocniej na świecie i zrobię wszystko byleby była tylko szczęśliwa. Jeśli tego zapragnie będę przy niej dzień i noc, jeżeli zechce żebym ją opuścił zrobię to.

Jocelyn patrzyła na mnie ze wzruszeniem w oczach, ale także... z podziwem. Nic nie mówiąc podeszła do mnie i przytuliła. Przez chwilę stałem nieruchomo, ale po chwili ją objąłem. Łzy kobiety moczyły przód mojej koszulki. Staliśmy tak chwilę, gdy do moich uszu dobiegł szept:

- Jace.

Szept, które tak cholernie mi brakowało. Szept, który trzymał mnie przy życiu.
Mój Anioł. Moja Księżniczka. Moje Światło. Sens całego mojego życia.

- Clary? - niepewnie zapytałem.

Oderwałem się od jej matki i spojrzałem w stronę łóżka rudowłosej. Siedziała na lóżku.
Całe moje ciało opanowała nieokiełznana euforia.

- A któżby inny - szeroko rozłożyła ramiona. - Ja tu spałam, a wy obściskujecie się. No pięknie - powiedziała tak typowym dla siebie sarkastycznym tonem i pokręciła głową z uśmiechem.
- No najwidoczniej twoja mama też nie może mi się oprzeć - uśmiechnąłem się łobuzersko, a ona roześmiała.

Rzuciłem się w jej stronę. Całowałem ją w czoło, policzki, usta. Z moich oczu kapały łzy. Clary zarzuciła mi ręce na szyję.

- To ty. To naprawdę ty - wyszeptałem.

Jak na potwierdzenie tych słów wpiła się w moje usta.

- Już cię nie puszczę - powiedziałem.
- Myślę, że nie będzie potrzeby puszczania mnie - uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając rząd równych, białych zębów.
- Ekhem... - ktoś odkaszlnął. No tak. Jej mama. - Nie to, że chcę wam przeszkadzać, ale... - nie dokończyła, bo Clary zerwała się z łóżka i rzuciła matce na szyję.

Nie byłem pewny, która bardziej płakała.

- O boże... - nagle jęknęła.
- Co? - zapytałem zatroskany.
- W co ja jestem ubrana? - wskazała na swoją kremową, sięgającą do połowy uda sukienkę i buty na wysokim obcasie. - Ahg, zabiję cię Isabelle Ligthwood!

Wspólnie z jej matką wybuchnąłem śmiechem. Clary spojrzała na nas zirytowana i słodko zmarszczyła nosek.
Hałasy sprowadziły tu resztę mieszkańców domu.
Izzy miała na sobie długi różowy szlafrok, jej włosy sterczały na wszystkie strony. Chyba pierwszy raz widzę ją bez makijażu. Trochę lepiej wyglądali Jem, Will i James. Ich włosy były bardziej okiełznane. Sally prezentowała się wrecz idealnie. Miała nawet kompletny makijaż. Hodge, no coż... jego włosy były przygładzone, bo nie było ich za wiele. Na sobie miał sobie długi - do samej podłogi brązowy szlafrok.
Wyglądali na bardzo wstrząśniętych. Pierwsza ochłonęła Iz i rzuciła sie rudowłosej w objęcia. Chłopcy też uściskali serdecznie Clary. Nawey Hodge nie chciał jej wypuścić z objęć. Tylko Sally stała z boku i kątem oka obserwowała sytuację.


~Clary~


- No opowiadaj! - ponagliła mnie Isabelle.

Wszyscy, oprócz Sally siedzieliśmy w salonie. Ja byłam już ubrana w normalne ciuchy, to znaczy dżinsy i luźną, bawełnianą koszulkę. Siedziałam bokiem na kolanach Jace`a. Blondyn tak jak obiecał cały czas nie wypuszczał mnie z ramion. No z wyjątkiem chwili, kiedy się przebierałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco. Wzięłam głęboki oddech i dokładnie opowiedziałam im wszystko co mi się przytrafiło.
Początkowo targały mną obawy, że mi nie uwierzą i wezmą za kompletną wariatkę. Nic bardziej mylnego. Patrzyli na mnie z podziwem i dumą.
Jace mocniej mnie objął. W jego złotych oczach czaiło się poruszenie. Odnalzłam jego dłoń i mocno ścisnęłam.

- Co z Valentine`em? - zapytał Luke, który przyszedł jak tylko mama zawiadomiła go, że się „wybudziłam”.
- Spotkała go kara niebos - odpowiedziałam.
- Umarł? - wtrącił Jem.
- Taką mam nadzieję. Jeszcze jakieś pytania? - zapytałam.
- Tak. Tylko jedno - rzekła Isabelle. - Czy Razjel jest przystojny?
- Isabelle! - ofuknęli ją równocześnie Hodge i Jem.
- No co? - rzuciła wściekłe spojrzenie swojemu chłopakowi.

Zakochani ciskali w siebie gromami. Nagle rysy twarzy Jema złagodniały i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Śmiał się tak bardzo, że aż spadł z kanapy. W ślad za nim poszli wszyscy. Nie wiem z czego się bardziej śmialiśmy, z pytania Izzy, czy z Jema, który tarzał się po podłodze.

- No więc? Przystojny czy nie? - ponowiła swoje pytanie Isabelle.
- Jak na kilkadziesiąt tysięcy lat to nieźle się trzyma - przyznałam.

                          ****

Siedziałam na ławce w oranżerii. Wpatrywałam się blask księżyca, odbijającego się w kroplach wody znajdującej się na płatkach kwiatów.
Usłyszałam jak ktoś usiadł obok mnie. Poczułam jak znajome ramiona otulają mnie.

- Wolisz oglądać jakieś kwiatki niż moją piękną osobę?

Uśmiechnął się łobuzersko - tak jak najbardziej lubiłam. Dałam mu kuksańca w bok. Udał, że umiera w agoniach na skutek tego ciosu. Oparłam głowę o jego umięśnione ramię.

- Tak przyszłam pomyśleć. Mogę ci zadać pytanie?
- Jasne.
- Tęskniłeś za mną?
- Nie - odpowiedział pewnym tonem.

Ałć...
Zabolało.
Miałam wrażenie, że żartuję, ale powiedział to tak pewnym głosem...
Wyczuł chyba moją reakcję, bo poczułam jak czyjeś dłonie unoszą moją brodę, zmuszając żebym na niego spojrzała. Patrzył na mnie miodowymi tęczówkami. Spojrzał mi głeboko w oczy, jakby chciał zobaczyć moją duszę i powiedział:

- Ja umierałem z tęsknoty za tobą.

Teraz wiedziałam, że mówi prawdę. Delikatnie przejechałam palcami po linii jego idealnej szczęki, ustach, aby na samym końcu złożyć na nich delikatny pocałunek.

- A ty?
- Hmm??
- Czy ty za mną tęskniłaś? Pewnie brakowało ci mojego jakże seksownego głosu.
- Szczerze mówiąc, to przez większość czasu słyszałam, co się działo wokół mojego ciała.
- Słyszałaś mnie? - zapytał zdziwiony.
- Ciebie, mamę, Isabelle... - spuściłam głowę zawstydzona, pozwalając aby włosy opadły mi na twarz.

Jace przysunął mnie bardziej do siebie i pocałował. Złapałam go za kark, przyciągając jeszcze bliżej. W tym czasie rozległ się zegar oznajmiając, że wybiła północ. Słyszałam wokół siebie odgłos rosnących i pękających Kwiatów Północy. Oderwaliśmu się od siebie, ciężko dysząc. Wciąż patrzyliśmy sobie w oczy.

- To było najlepsze zakończenie i rozpoczęcie dnia w moim życiu - powiedział z uśmiechem.
- Może nie ostatnie - cicho powiedziałam, wracając do oglądania księżyca, z tą różnicą, że teraz byłam przytulona do Jace`a.




Rozdział taki... sama nie wiem.
Zostawię to Waszej opinii.
Kochani, jest jeszcze jedna sparwa...
Mianowicie zaniepokoiła mnie słabnąca z każdym rozdziałem liczba wyświetleń. Czyżby moje opowiadania się pogorszyły? A może nie widzicie dalszego sensu prowadzenia tego bloga? Proszę, napiszcie szczerze co sądzicie o moich opowiadaniach i czy widzicie dla nich przyszłość...
Pozdrawiam Was gorąco!!!
PS. KOMENTUJCIE!

8 komentarzy:

  1. Musisz pisać dalej. Blog jest super! Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  2. TWÓJ BLOG JEST JAK NARKOTYK- IM CZYTASZ DŁUŻEJ, TO CHCESZ WIĘCEJ.
    Błagam, NIE ZAWIESZAJ BLOGA.A co do rdz- WCALE SIĘ NIE POGORSZYŁY!!!!
    A i jeszcze coś- b. fajne nowe tło. A że jest mniej osób, to może dlatego, że tak bardzo rzadko dodajesz rdz i że się nie znają. Kocham tw bloga ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. a i jeszcze coś- czekam na nexta^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super i mocne<3. Ps sądzę że masz mniej wyświetleń bo ludzie nie patrzą codziennie po 14 razy czy coś dodałaś:) u mnie tez tak jest nie przejmój się. Jednego dnia mam 156 wyświetleń, a drugiego tylko 52:) więc to normalne;) czekam niecierpliwie na nextas:* ps2 to z tym niebem było niezłe ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. EXTRA, SUPER, NIEZIEMSKI, PIĘKNY.... Ale musisz dodać next :D <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog został nominowany do LBA!!! Więcej informacji TU:
    http://city-immortals.blogspot.com/2015/05/liebster-blog-award.html

    PS. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń