Strony

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 6. Odpuść Jace. Znam ten typ. Ona nie odpuści i postawi na swoim.

~Jace~

Na korytarzu wpadłem na Sally. Wyglądała normalnie. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. Jakby omal nie zabiła Clary! Uśmiechnęła się do mnie. Zdenerwowało mnie to jeszcze bardziej. Cały się gotowałem.

- Oh. Hej Jace.
- Jak śmiesz się do mnie odzywać?! Omal nie zabiłaś osoby, którą kocham najbardziej na świecie!
- Jeszcze ci nie przeszło?
- Ty mała, wredna suko! Dlaczego to zrobiłaś? Na dodatek nasączyłaś czymś sztylet.
- Być może...
- Być może?! Ty jesteś nienormalna! Omal nie zabiłaś człowieka! Nie ruszyło cię to wcale?
- Może gdyby to nie była Clary to kto wie...

Wtedy nie wytrzymałem. Puściły mi nerwy. Przycisnąłem Sally do ściany.

- Jeszcze raz zrobisz coś Clary to przysięgam na Anioła, że cię zabiję!- wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

Puściłem Sally i odszedłem od niej jak najszybciej.

~Clary~

Jace wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Zostałam sama z tym dziwakiem, Magnusem. Powoli podszedł do mojego łóżka.

- Witaj Clary- powiedział sympatycznym tonem.
- Witam .
- Pozwolisz, że rzucę okiem na ranę- wskazał mój brzuch.
- Naturalnie- odpowiedziałam i pociągnęłam koszulkę.

Magnus odwinął opatrunek. Na widok rany syknął.

- Oj nie wygląda to dobrze.
- Ale uda się mnie wyleczyć? -zapytałam przerażona.
- Naturalnie biszkopciku.

Biszkopciku? Serio? Magnus przyłożył dłonie do mojej rany. Wyszeptał kilka słów w nieznanym mi języku. Spod jego dłoni zaczęły wypływać srebrne iskry. Zamknęłam oczy. Czułam ciepło rozchodzące się po całym ciele. Robiło mi się coraz ciepłej, a po chwili zrobiło mi się strasznie zimno. Otworzyłam powoli oczy. Magnus stał nade mną i patrzył z wyraźnym zainteresowaniem.

- Jesteś inna, prawda?- zapytał.
- Co masz na myśli mówiąc inna?
- Wyjątkowa. Masz dar.
- Ja, jaki dar?- zapytałam zdziwiona.
- Nie robisz rzeczy, których inni nie potrafią?
- Potrafię tworzyć nowe runy.
- Lecz nie tylko ty masz dar.
- Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.- Ktoś jeszcze potrafi tworzyć runy?
- Niekoniecznie jest to dar tworzenia nowych run, ale dar.
- Po czym pan rozpoznaje czy ktoś ma dar?
- Dzięki aurze- powiedział.- Każdy człowiek ją ma. Twoja jest większa. Podobnie Jace`a.
- Jace`a?
- Co mnie?- zapytał Jace, który właśnie wszedł do skrzydła szpitalnego.
- Twoja i Clary aura jest większa niż normalnych ludzi. Macie dary. Clary potrafi tworzyć nowe runy. A ty co potrafisz?
- Bardzo wiele wspaniałych rzeczy- powiedział, a ja przewróciłam oczami.
- Chodzi mi o coś czego żaden inny Nocny Łowca nie potrafi- uściślił Magnus.
- Kiedyś skoczyłem z 15 metrów i nic mi się nie stało.
- Imponujące. Tylko dlaczego akurat wy dwoje posiadacie niezwykłe umiejętności? - dumał czarodziej.
- Nie wiem. Clary masz jakiś pomysł?- zwrócił się do mnie Jace.
- Nie, ale może moja mama będzie coś wiedziała. Chodźmy do niej- powiedziałam i wstałam z łóżka.
- O nie, nie ty nigdzie nie idziesz!- powiedział.
- Ale już czuje się dobrze.
- Nie ma mów...
- Odpuść Jace- przerwał mu Magnus.- Znam ten typ. Ona nie odpuści i postawi na swoim.
-Ekhem. Ja tu jestem- wtrąciłam.- Idziemy?
- Clary proszę cię...
- Przestań marudzić i chodź- powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.

Nie zatrzymując się wzruszyłam do swojego pokoju. Nie zamknęłam drzwi, bo wiedziałam, że Jace za mną idzie. Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i granatowy sweterek.

- Rozmyśliłaś się? - zapytał. Popatrzyłam na niego jak na debila.- Czyli nie- westchnął.

Wzięłam szybki prysznic i rozczesałam włosy. Jace stał oparty o drzwi. Podeszłam do niego i przytuliłam się do niego. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z mojego pokoju. Ubraliśmy się i wyszliśmy z Instytutu. Objął mnie w pasie. Szliśmy w milczeniu.

- Twoja mama wie o nas? - zapytał Jace.
- Chyba nie.
- Aha- powiedział dziwnym tonem.
- Ej co jest?
- Nic. A kto jej powie?- zapytał przestraszonym tonem.
- No nie- wybuchnęłam śmiechem.- Nie. Mów. Że. Boisz. Się. Mojej. Mamy.- powiedziałam krztusząc się że śmiechu.
- Bardzo śmieszne- powiedział ironicznie.- Twoja mama to Jocelyn Morgenstern. Każdy by się bał.
- Fairchild- poprawiłam go.- Nie jest taka straszna. Obronię cię- poklepałam go po policzku.

Uśmiechnął się. Przytulił mnie mocniej i pocałował mnie w czubek głowy.




I kolejny rodział. Wiem, że nudny. Przepraszam :((( Kolejny nie wiem kiedy. W tym tygodniu mam dużo sprawdzianów w szkole. Pozdrawiam!!!!

5 komentarzy:

  1. "- Rozmyśliłaś się? - zapytał. Popatrzyłam na niego jak na debila.- Czyli nie- westchnął." HAHAHHAHHAHAAHAAA Ojojojj Jace XD
    Rozdział BOSKI <3 I dobrze, że Jace zagroził Sally. Należało się jej !
    Czekam na NEXTA !

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabiję tą Sally >_< rozdział super, nie jest nudny. Czwkam na nexta:D Rozumiem cię sama nie mogę często rozdziałów wstawiać, bo szkoła, spr irp. :/ Będę czekać ile będzie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Blagam cie pisz dalej misze wiedziec co sie dzialo dalej. Przyzeknij na Aniola. Plose

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne:) pisz dalej- wcale nie jest nudny !PS. dzięki za dodanie na google :)

    OdpowiedzUsuń