Strony

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 1. I tak cię zabiję. Wiesz o tym, prawda?

~Clary~
- Iz proszę już wystarczy- powiedziałam błagalnym tonem, kiedy czarnowłosa wręczyła mi już chyba dwudziestą sukienkę.
- Zostało nam jeszcze parę sklepów. Odwiedzimy też drogerię i może sklep z bielizną- odparła Isabelle zupełnie nie zwracając uwagi na moją wypowiedź. Ja zaś na ostatnie słowo poczułam, że policzki mi płoną. Spuściłam głowę żeby Izzy nie zobaczyła mojej czerwonej twarzy.
- Oj, Clary przestań. Musisz jakoś wyglądać- odparła widząc moją reakcję jednocześnie nie przestając przewracać wieszaków.- Przymierz jeszcze tę sukienkę- podała mi szafirową sukienkę bez ramiączek do kolana z maleńkimi diamencikami przy dekolcie.

Zrezygnowana powlekłam się w stronę przebieralni. Na pierwszy ogień poszła granatowa, krótka do połowy uda prosta sukienka na szerokich ramiączkach. Wyglądałam nieźle. Odłożyłam na bok. Wzięłam następną. Była czerwona do kostek z rozcięciem z boku, jej długie rękawy wykonane były z koronki. Stwierdziłam, że ją też wezmę więc odłożyłam ją na granatową. Teraz przyszła kolej na szafirową bez ramiączek sięgającą do połowy uda. W tej zdecydowanie wyglądałam najlepiej. Podkreślała moje duże, zielone oczy. Zciągnełam ją i odłożyłam na poprzednie. Reszta sukienek wybranych przez Iz dla mnie była poprostu dłuższymi bluzkami. Niektóre ledwie zasłaniały pośladki. Wybrałam kilka z nich. Sukienki do zwrotu trzymałam w prawej ręce, a te, które kupowałam w lewej. Wyszłam z przebieralni i skierowałam się w stronę Isabelle. Gdy tylko mnie zobaczyła obrzuciła krytycznym wzrokiem sukienki trzymane w prawej ręce. Bez słowa wzięła je ode mnie. Zaczeła przeglądać odrzucone prze mnie ,,okazy,,.
- O nie, nie moja droga- powiedziała nagle.- Bierzesz jeszcze te dwie- podała mi niebieską i beżową. - I może... tą. - podała mi małą,czarną na cieniutkich ramiączkach i poszła odłożyć resztę na miejsca.

Ja wymruczałam kilka słów. Udało się odczytać ,,małpa,, i ,,dręczycielka niewinnych,,.
- Słyszałam!- krzyknęła. - Jak chcesz to cię mogę dopiero podręczyć- powiedziała, a na jej twarzy widniał złowrogi uśmiech. Za chwilę jednak wybuchnęła śmiechem widząc moją przerażoną minę. Ja zrobiłam urażoną minę, ale po chwili również wybuchnęłam śmiechem.

Izzy ,,dręczyła,, mnie jeszcze przez kilkanaście sklepów. Najgorsze było dopiero przede mną. Mianowicie sklep z bielizną. Wlekłam się za Iz, a ona wciskała mi w rękę komplety majtek i staników. Po półgodzinnej męce zaproponowałam kawę chcąc jak najszybciej opuścić tę sklep. Izzy przytaknęła więc ruszyłyśmy w stronę kawiarni. Było to trochę uciążliwe biorąc pod uwagę te wszystkie torby z ciuchami i kosmetykami. Wreszcie znalazłyśmy się w kawiarnii. Było to niewielkie, całkiem różowe pomieszczenie z mnóstwem firanek i koronek w każdym możliwym miejscu. Iz popatrzyła na mnie zniesmaczona tym widokiem. Wzruszyłam tylko ramionami. Zajęłyśmy dwuosobowy stolik w rogu sali. Podeszła do nas kelnerka i wręczyła nam menu. Ja wybrałam szarlotkę i Latte, a Iz Cappuccino i ciasto truskawkowe. Zauważyłam, że kelnerka cały czas obrzuca Isabelle miażdżącym spojrzeniem. Mnie zdawała się nie zauważać. Zresztą nie ma co się dziwić. Wszystkie wzroki płci męskiej skierowane były na Iz. Po przyjęciu zamówienia kelnerka obdarzyła nas chłodnym uśmiechem i odeszła. Iz jeszcze raz dokładnie obejrzała salę, badając każdy milimetr.
- Ehhh... ci Przyziemni. Za grosz gustu- stwierdziła i teatralnym gestem odrzuciła włosy do tyłu, a ja nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam śmiechem. Po kilku minutach otrzymałyśmy zamówienia. Zjadłyśmy i ruszyłyśmy w stronę wyjścia z galerii. Zegar na wyjściem wskazywał 16:30.
- Iz jak ty chcesz dostać się do mojego domu? Na pieszo? Nie ma już żadnych autobusów w tamtą stronę- jęknęłam.
- Boże jak ty marudzisz. Zaraz załatwię nam transport- odparła ze spokojem. Zaczęłam sobje wyobrażać jak Iz próbuje złapać taksówkę. Niestety zawiodła ona mą wyobraźnie kiedy wyciągnęła swój telefon.
- Halo? Jace? Przyjedź pod galerię. Czekamy!

Jace? Jaki Jace? Nie pamiętam nikogo o tym imieniu.

-Iz?
-Tak?
-Kto to Jace?
-Jace Herondale to mój bliski znajomy. Jest dwa lata od nas starszy. Istny bóg. Przystojny, świetny w walce...- rozpływała się Iz, a ja zaczęłam kojarzyć. Herondale`owie byli bliskimi znajomymi rodziców zaraz po Lightwood`ach.
- ...no i jest strasznie arogancki i pewny siebie- skończyła Iz.
- Aha- powiedziałam tylko.- Skoro jest taki super dlazego się z nim nie umówisz?
- Bo traktuję go jak brata? A poza tym mam chłopaka. Ale ty oczywiście nie musisz traktować go jak brata...
- Iz!
- No dobra już nie będę.

Po dziesięciu minutach usłyszałyśmy ryk silnika. Spojrzałyśmy w tamtą stronę. Na bardzo nowoczesnym motorze nadjeżdżał właśnie nasz kierowca. Mogłam o nim tylko powiedzieć, że miał włosy w kolorze słońca. Jace był umięśniony co tylko podkreślała skórzana kurtka, którą miał na sobie. Zatrzymał się gwałtownie przed nami. Zdjął kask. Odsłonił on jego idealne kości policzkowe i oczy koloru płynnego złota.
- Witam moje drogie panie. Oto ja, wasz najładniejszy, najprzystojniejszy, najlepiej i najbezpieczniej jeżdżący w całym Nowym Jorku kierowca- powiedział i ukłonił się.
- I zarazem najskromniejszy- mruknełam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech zaś Isabelle wybuchnęła śmiechem.
- Niezły motor, co złotko?
- Nie mów do mnie złotko. Nazywam się Clary Morgenstern.
- A ja jestem Jace Herondale.
- Wiem.
- O widzę, że już każda dziewczyna mnie zna. Pewnie masz moje zdjęcie pod poduszką i ołtarzyk poświęcony mojej osobie- odparł z krzywym uśmieszkiem.
- Bardzo zabawne. Chciałbyś. Iz mi powiedziała.

 Jace nic już nie powiedział. Tylko pożerał mnie wzrokiem. Ja starając się nie patrzeć mu w oczy oglądałam motor. Wtedy moją uwagę przykuł jeden szczegół.
- Iz?
-Tak Clary?- powiedziała Iz, która do tej pory obserwowała mnie i Jace`a.
- Jak my wrócimy do domu? Na motorze zmieszczą się tylko dwie osoby, a nas jest troje.
- No bo widzisz ja.. eee... to znaczy tylko ty jedziesz na motorze, bo ja muszę coś jeszcze załatwić.

Popatrzyłam na nią wściekłym wzrokiem, ona przepraszającym. Przeniosłam wzrok na Jace`a. On wyraźnie był zadowolny.
- Możemy już jechać?- zapytałam się.
- Dla ciebie wszystko... złotko- odparł z krzywym uśmiechem.
- Nie. Mów. Do. Mnie. Złotko- powiedziałam z zaciśnietymi zębami jednocześnie starając się nie podejść i nie uderzyć go w tę piękną buźkę.
-Oj dobra już nie będę tak na ciebie mówił kochanie- widząc moją minę dodał- No co? Mówiłaś żebym na ciebie nie mówił złotko. No dobra już nie będę. Wsiadasz?- zapytał skazując motor.
- Już, daj mi chwilkę- powiedziałam i odwróciłam się w stronę Iz, która do tej pory obserwowała nas z wyraźnym uśmiechem. - Izzy co ty kombinujesz?- syknęłam na tyle cicho żeby nie usłyszał mnie blondyn, który udawał, że naprawia coś w motorze.
- Ja? Nic- odparła z miną niewiniątka.- Muszę coś jeszcze załatwić, a ty musisz się dostać jakoś do domu.
- I tak cię zabiję. Wiesz o tym, prawda?

 Iz wymruczała coś co ja uznałam jako ,,tak,,. Odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę przeciwną niż mój dom. Westchnęłam i ruszłam w stronę Jace`a.

- Możemy jechać?
- Tak wsiadaj na motor i obejmij mnie w pasie.
- Co?
- No obejmij mnie w pasie. Nie ma w tym żadnego podtekstu.
- Niech ci będzie.

Usiadłam za blondynem i objęłam go starając się jak najmniej go dotykać. On westchnął, złapał moje ręce z i zacisnął je na swojej talii. Zapalił silnik i ruszył. Moje włosy powiewały na wietrze, a torby z zakupami obijały się o boki maszyny. Po jakiś dziesięciu minutach znaleźliśmy się pod moim domem. Był to średniej wielkości dwupiętrowy budynek pomalowany na beżowo. Większość osób powiedziałaby, że budynek jest biały. Ale tyle osób nie odróżnia zielonego i szafirowego. Zdjęłam ręce z jego talii i zsiadłam z motoru. Stanęłam przed blondynem. Byliśmy jednego wzrostu kiedy on siedział na motorze.

- Dziękuję za podwózkę.
- Nie ma za co.
- No to więc część- powiedziałam i już miałam odwrócić się gdy Jace powiedzial:
- A może jakaś zapłata?
- Co masz na myśli?- zapytałam, a on wskazał na swój policzek.- Ale nie zasłużyłeś- powiedziałam on zaś zrobił minę kota ze Shreka, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.- Niech ci będzie, ale tylko w policzek.

Nawet nie wiem kiedy on wstał i podszedł do mnie. Gdy znalazł się wystarczająco blisko mnie stanęłam na palcach i już miałam musnąć jego policzek gdy on odwrócił twarz tak, że jego usta znalazły się na moich. Jego usta były miękkie i ciepłe. Wiedziałam, że powinnam go odepchnąć, ale nie mogłam. Po kilku sekundach, a może latach odsunęłam się od niego z rumieńcami na twarzy. On wydawał się zadowolony z tego co tu zaszło.

- Hej- wyszeptałam i nie czekając na odpowiedź odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu.

Torby szeleściły z każdym moim krokiem na ganku ostatni raz obejrzałam się. Jace ubierał kask i wsiadał na motor. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Oparłam się o ścianę z uśmiechem na ustach. Usłyszałam jeszcze ryk motoru i skierowałam się do pokoju. W domu było cicho więc pewnie mama była z Luke`iem na zakupach. Dotarłam pod swój pokój. Otworzyłam drzwi, odłożyłam torby obok szafy. Jutro je rozpakuję. Zegarek na ścianie wskazywał 17:15. Mimo tak wczesnej pory byłam kompletnie wyczerpana. Poszłam pod prysznic, ubrałam się w piżamę i położyłam się pod kołdrą. Zasnęłam z uśmiechem na twarzy, który wywołał pewien arogancki blondyn.

Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. :))))

piątek, 27 lutego 2015

Prolog

~Clary~
 Obudziło mnie delikatne pukanie do drzwi. Nie chętnie otworzyłam oczy. Usiadłam na łóżku, założyłam rude włosy za ucho i powiedziałam zaspanym głosem:
-Proszę.

 Zza drzwi wyłoniła się twarz Isabelle- mojej kochanej przyjaciółki. Znałyśmy się od dzieciństwa. Razem uczyłyśmy się chodzić, mówić i razem chodziłyśmy do szkoły. Nasi rodzice też się przyjaźnią. Znaczy chciałam powiedzieć jej rodzice i moja mama. Mój ojciec to straszny drań. Ponad 16 lat temu próbował przejąć władzę nad Nefilim. Wybuchło Wielkie Powstanie Stulecia. Ostatecznie to on został pokonany. Ale nie mówmy o nim.

- Hej Clary- powiedziała Iz uśmiechając się.
- Hej Izzy- odwzajemniłam jej uśmiech.- Czy ty wiesz która jest godzina?- dorzuciłam oskarżycielskim tonem.
- No już 9 więc pomyślałam, że wybrałyśmy się na jakieś zakupy z okazji twoich urodzin no i...
- Już 9? Boże Iz ty jesteś nienormalna. A tak poza tym zakupy? Serio? Wiesz jak nie lubię chodzić po sklepach.
- No tak ja jestem nienormalna, bo wstaję o ludzkiej porze, a ty, bo nie lubisz chodzić po sklepach- mruknęła Isabelle.-Wracając do tematu. Pójdziemy i kupimy Ci nowe ubrania do Instytutu. Wyprowadzasz się już za 6 dni.

No tak prawie zapomniałam. W dniu szesnastych urodzin Nocny Łowca wyprowadza się do Instytutu i tam kontynuuje naukę. Izzy jest tam już od 1,5 miesiąca. Ja kończę 16 lat za 6 dni czyli 11 lutego.

- Ale Iz ja mam dużo ciuchów- powiedziałam wskazując dużo trzy drzwiową szafę wypchaną po brzegi.
- Ale nie odpowiednich do Instytutu. Kupimy ci parę sukienek, spódniczek...
- Isabelle! Po cholerę mi w szkole sukienki i spódniczki?
- Ale może przydadzą się na inną okazję- odparła tajemniczo.
- Iz! Co ty kombinujesz?
- Nic- odpowiedziała niewinnym tonem.
- Iz!!
- No dobra, dobra już! Tylko mnie nie zabij.
- Zastanowię się- burknęłam wściekła.
- No może w końcu znajdziesz sobie chłopaka. Jest tam parę ciach.
- Izzy powiedziałam Ci coś kiedyś. Sama znajdę sobie chłopaka.
- Jasne...
- Dobra spadaj mi stąd. Chcę się ubrać.
- Wiedziałam, że się zgodzisz- powiedziała, przytuliła mnie i wyszła.

Westchnęłam. Ona mnie kiedyś wykończy. Wstałam, wzięłam z szafy czarne rurki, koszulkę w tym samym kolorze i czerwoną koszulę. Poszłam wziąć prysznic, ubrałam się, rozczesałam rude loki i zeszłam na dół z zamiarem wypicia kubka pysznej kawy. Skierowałam kroki do kuchni. Tam już siedziały Iz i mama. Wzięłam kubek nalałam kawy i powoli sączyłam ciepły napój. Po wypiciu wsadziłam kubek do zlewu. Złapałam Iz za rękę, rzuciłam szybkie ,,hej,, mamie, założyłam buty i wyszłam z domu obawiając się Iz i ruszyłam ku nieznanemu.





Wybaczcie wszystkie literówki i błędy. :)

Witam świecie.

Witam świecie.
Może zacznę od tego co się będzię znajdować na blogu. Otóż będę publikować tu opowiadanie o Clace (Clary+Jace). Będzie to moja własna opowieść. Postacie będą pochodzić z książek C.Clare. Wydarzenia z mojego opowiadania nie będą powiązane z akcją książek.
PS. Wszystkie podobieństwa opowiadania z innymi są przypadkowe i nie zamierzone.